Ofiary młodości i doświadczenia

Prey Of Monsoon (2021),fot. Zosia Żółtowska
Prey Of Monsoon (2021),fot. Zosia Żółtowska

Powiem Wam szczerze, że ogromnie się cieszę, kiedy w naszym mieście, powstają zespoły, które tworzą młodzi ludzie. Ilekroć chodzę na koncerty, nie dość, że na scenie widzę te same osoby, które od wielu lat tworzą naszą lokalną “rockową społeczność”, to nawet na widowni pojawiają się ciągle te same twarze. Jednak od kilku miesięcy zauważyłem bardzo ciekawą tendencję, że z koncertu na koncert, pojawia się nowa, młoda publiczność, co bardzo cieszy moje serce i pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość. Mało tego ! Młodzi ludzie zbierają się nie tylko na koncertach, ale również podejmują inne oddolne inicjatywy, że wspomnę tylko o ekipie śmieciobranie, która to w każdy weekend spotyka się, by wspólnie posprzątać lasy, parki czy skwery ze śmieci, które zostały pozostawione przez imbecyli.

Ten trend „młodzieżowy” pomalutku wkracza także na naszą lokalną scenę rockową. Kilka tygodni temu przeprowadziłem rozmowę z “młodziakami” z zespołu Varnheim (tutaj) oraz Klisze (tutaj). Tym razem oddaje miejsce na tej stronce innym młodym ludziom, którzy postanowili rozkręcić bardziej gain na wzmacniaczach i wzbogacić płocką scenę mocniejszym brzmieniem.

Zapraszam do rozmowy z zespołem Prey Of Monsoon !

Cześć chłopaki. Powiem szczerze, że bardzo się cieszę, że na naszej scenie pojawiła się kapela, w której większość muzyków to młodzi ludzie. Fajne jest to, że tak jak w przypadku Waszego zespołu, młodość przenika się z doświadczeniem w postaci perkusisty Zała. Opowiedzcie mi proszę jak doszło do Waszej współpracy ?

Janek: Poznałem Zała jak wskoczyłem na wokal do Black Mad Lice. Po zmianach w składzie Insidiousa i rozpoczęciu tworzenia nowego materiału stwierdziliśmy z Konradem, że Zało ma najwięcej wspólnego z programowanymi bębnami, które były obecne na każdej demówce. W zasadzie jest to chyba najkrótszy i najdokładniejszy sposób nakreślenia sytuacji.

Konrad: Z Załem pierwszy poznał się Janek dołączając do Black Mad Lice. Był to okres, kiedy w istniejącym jeszcze Insidiousie pisaliśmy razem perkusję na MIDI licząc, że znajdzie się osoba, która będzie w stanie to odtworzyć na żywo. No i znalazła się. Dająca od siebie niesamowicie dużo świetnych pomysłów muzycznych.

Wojtek: Czasami wystarczy pojawić się w dobrym miejscu o dobrym czasie.

Jak byście określili styl muzyczny który gracie ? Napiszcie proszę o Waszych inspiracjach muzycznych ?

Janek: My mówimy, że to deathcore, ale raczej słownikowej definicji tego gatunku za specjalnie nie odpowiadamy. Ale inspiracjami nam chyba najbliżej do deathcore’a właśnie. A jeśli chodzi o bardziej szczegółowe inspiracje to można wyszczególnić takie zespoły jak Orbit Culture, Gojira, Humanity’s Last Breath czy Fit for an Autopsy.

Wojtek: W kwestii inspiracji warto wspomnieć o pewnym czarnogóskim bardzie – Ekremie Jevricu (nie ukrywam, że nie wiem jak powinno się poprawnie odmienić jego imię i nazwisko).

Konrad: Wydaje mi się, że nie jesteśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić co gramy. Jest trochę melodic deathu, djentu, a już na pewno dużo core’ów. O inspiracjach mogę powiedzieć podobnie. Przykładowo słucham takich zespołów jak Orbit Culture, Humanity’s Last Breath, Gojiry, czy Lorna Shore. Z każdego czerpię trochę inspiracji, ale trzeba wspomnieć, że pomysły idą nie tylko ze strony muzyki metalowej.

Z tego co widziałem na „zajaffkach” wrzuconych na Waszego fan page’a na facebooku skład zespołu stanowią 4 osoby. Napiszcie proszę coś o sobie i o Waszej przygodzie z muzyką ? Jak to się stało, że sięgnęliście po instrumenty i postanowiliście założyć band, żeby poprzez muzykę wyrazić siebie ?

Janek: Swoją przygodę z muzyką zacząłem od “koncertówki” Rock in Rio zespołu Iron Maiden gdy miałem 8 lat. Po paru latach trafiłem na płytę From Mars to Sirius Gojiry, która totalnie wgniotła mnie w ziemię. Granie natomiast zaczynałem od gitary elektrycznej, później przeszedłem na bas. Gdzieś na tym etapie (2016 rok) spotkaliśmy się z Konradem w sklepie muzycznym i stwierdziliśmy, że fajnie by było razem pograć. Jeśli chodzi o moją przygodę z wokalem to wypadałoby wspomnieć, że natknąłem się kiedyś na post Mateusza Zabłockiego na temat warsztatów z mongolskiego śpiewu gardłowego. Zaciekawiony przyszedłem i od słowa do słowa przeszliśmy do tematu metalowego grania. No i Mateusz stwierdził, że dobrze bym się sprawdzał w growlach, a mi się to spodobało i tak już zostało.

Konrad: Jeżeli chodzi o moją historię związaną z muzyką. Wielu może zdziwić to, że z początku wcale nie obchodziła mnie muzyka metalowa, co wynikało z nieznajomości tego co teraz jest moim priorytetem i świętością haha. Słuchałem kiedyś dużo muzyki filmowej, z gier, zaczynałem trochę rocka od zespołu Europe i metalu od Metallicy. Ale było tego naprawdę mało. W tym samym czasie (miałem wtedy około 8 lat) zacząłem naukę gry na gitarze (wtedy klasycznej) w klubie osiedlowym. Była to nauka poznawania dźwięków, podstawowych chwytów, akordów. Spodobało mi się to tak bardzo, że w domu zacząłem uczyć się rzeczy, których wtedy słuchałem (po tabulaturach, czasami ze słuchu). W muzykę metalową zacząłem wgłębiać się w wieku około 12/13 lat przez poszukiwania. Z czasem podobały mi się coraz mocniejsze, szybsze i bardziej agresywne brzmienia, a wszystko co mi się podobało przerzucałem na gitarę. W dużej mierze jestem samoukiem, lecz poprawę techniki zawdzięczam kilku nauczycielom, u których miałem przyjemność pobierać lekcje. Szczęśliwym trafem w roku 2016 w sklepie muzycznym spotkałem Janka i po krótkiej rozmowie umówiliśmy się na spotkanie u niego w domu, gdzie mogliśmy wspólnie pograć. I gramy tak, aż do dzisiaj.

Wojtek: W moim przypadku zadziałało wyłapywanie linii basu z utworów The Doors jeszcze jak byłem w podstawówce (czyli ok. 10 lat temu). Co prawda tam linie basu nie były pisane bezpośrednio na basie, tak jednak one przyczyniły się do mojej pięknej relacji z gitarą basową. Warto wspomnieć również, że moją pasję spotęgował Pan Łukasz Grocki, który uczył mnie grać na basie i pokazał mi kilka magicznych sztuczek ułatwiających granie.

Za to zainteresowanie się muzyką metalową wzięło się od mojego wujka, który miał ustawiony na dzwonek utwór Sepultury „Propaganda”. Tyle razy to słyszałem, że aż mi się spodobało. Co do wyrażania siebie w muzyce, jeśli ktoś zaczyna traktować swoją pasję poważnie poprzez poświęcanie czasu na ćwiczenia na każdej możliwej płaszczyźnie i szukaniu inspiracji w każdej innej muzyce (lub każdym innym dowolnym dźwięku) to również znajdzie pomysł na wyrażanie siebie. Aczkolwiek to jest bardzo subiektywna kwestia, bo wyrażanie siebie można rozumieć na wiele sposobów. Dla jednych wyrażaniem siebie będzie jakaś totalna wyżywka na scenie grając jakiś totalny gruz i hardcore, dla innych głębokie teksty w utworach, a jeszcze dla n-tej grupy kompozycyjne łamańce np. spod znaku Cardiacs mogą być sposobem na wyrażanie siebie. W przypadku Prey Of Monsoon czuję, że pierwszy przykład w połączeniu z pochodną trzeciego przykładu jest właściwą odpowiedzią.

Prey Of Monsoon (2021), fot. Andżelika Adamiak

Zapytam Was o doświadczenie muzyczne. Jeśli chodzi o Zała to wszyscy interesujący się „naszą sceną” kojarzą go z takich zespołów jak Thorn, Black Mad Lice czy z epizodu gry w Alienacji. A jak było zresztą bandu ? Czy graliście wcześniej w jakiś składach ?

Konrad: Pierwszym bandem był Insidious stworzony z Jankiem w 2016, w którym grałem na gitarze najdłużej i najwięcej nauczyłem się współpracy w zespole. Trzeba też wspomnieć o moim krótkim epizodzie w Black Mad Lice w roli gitarzysty rytmicznego, gdzie od Matiego Szulborskiego nauczyłem się niezwykle wymagających riffów (niestety nie zdążyłem się pokazać z nimi na żywo). Poza nimi jest jeszcze jeden zespół, w którym aktualnie gram, ale o tym za moment 🙂

Janek: Najdłuższe doświadczenie mam ze wspomnianym już Insidiousem, gdzie grałem na basie. Warto natomiast powiedzieć o dwóch zespołach, w których nie grałem równie długo, a mimo to zapewniły mi one bardzo duże pole do rozwoju. Jest to wymienione już przeze mnie Black Mad Lice oraz Fear Inside of Me, w którym poznałem Wojtka.

Wojtek: Jeśli miałbym mówić o poważniejszych składach (lub około poważniejszych) to tyle co miałem wcześniej przygodę z Fear Inside Of Me, gdzie również miałem przyjemność poznać Janka.

Jak to jest grać z tak doświadczonym bębniarzem jak Zało ? Opierdala Was na próbach za to, że gracie nierówno 😉 ? Czy jest wyrozumiały i chętnie dzieli się swoim muzycznym doświadczeniem ?

Wojtek: Opierdala i to równo 😉 A tak serio to Paweł jest naprawdę spokojnym człowiekiem i patrząc również na jego staż muzyczny, to można rzec, że dla takich młodych grajków jest jak mentor, lecz na próbach najchętniej dzieli się swoją kreatywnością i finezją, co uważam za najważniejszy aspekt grania z naszym kochanym Pawełkiem <3

Konrad: Czy jest wyrozumiały? Nie wyobrażam sobie, żeby powiedział kiedykolwiek złe słowo o naszej grze, czy też zwrócił uwagę, że coś mu nie odpowiada. No oprócz prześmiewczych stwierdzeń typu cytuję: „wy gówniarze” haha. Zało to mega w porządku gość, a o lepszą współpracę do takiej muzy raczej trudno. Na próbach często mam wytrzeszcz jak wymyśli jakieś przejście albo bicie na perkusji.

Janek: Zało jest chyba najspokojniejszym człowiekiem z jakim grałem (no, może oprócz Wojtka). Jest otwarty na nasze pomysły i dorzuca masę swoich, które zgrywają się z klimatem takiej muzyki. Czysta przyjemność.

Kilka dni temu pochwaliliście się swoją Epką. Napiszcie proszę gdzie ją nagraliście ? Jak przebiegała sesja ? Czy będzie ją można nabyć na nośniku fizycznym ?

Konrad: Naszą epkę nagrywaliśmy w Studiu Garaż gdzie Mateusz Szulborski zmiksował nasz materiał właśnie tak jak chcieliśmy by był zmiksowany. Wyśmienita współpraca. Nośnik fizyczny jest u nas jak najbardziej w planach i na pewno poinformujemy, gdy będzie takowy zrobiony.

Janek: Sesja trochę pozmieniała u nas, ponieważ podczas niej zrezygnowałem z basu na rzecz samego wokalu. Niemniej jednak było to doświadczenie nader przyjemne, a współpraca z Mateuszem Szulborskim w Studiu Garaż przebiegała bardzo pomyślnie. Co do nośnika fizycznego to mamy takie plany, będzie trzeba jednak na to poczekać.

Część z Was (kojarzę po twarzach) widuję na koncertach organizowanych w naszym mieście. Powiedzcie mi proszę jaka wg Was jest kondycja lokalnej sceny ? Czy są jakieś zespoły w naszym mieście, które w jakiś szczególny sposób Wam się podobają i im kibicujecie ?

Janek: Mamy w Płocku bardzo solidną scenę! Trudno mi wybrać jeden ulubiony skład, ale jak na razie największe wrażenie robią na mnie Leshy, Varnheim, Schrottersburg, Concatenation, Lao Che (chociaż tutaj już niezbyt lokalnie) no i oczywiście Black Mad Lice.

Konrad: Nie wiem czy byłbym w stanie wybrać zespół, któremu kibicuję najbardziej, lecz na lokalnej scenie bez wątpienia nie brakuje utalentowanych i cenionych kapel. Bardzo lubię posłuchać przykładowo Black Mad Lice, Leshy, czy Concatenation.

Wojtek: Wstępnie miałem przygotowaną odpowiedź na to pytanie, lecz zdałem sobie sprawę, że jeszcze dużo koncertów w Płocku przed nami, żeby cokolwiek oceniać. Wydaje mi się, że każdy zespół w czasie pandemii przygotowywał się na powrót koncertów i budował sobie formę pod tym kątem i również wydaje mi się, że ten lokalny sezon koncertowy jest już potężny (chociażby odnoszę to wrażenie po koncercie Schrottersburg i Parh na HC Punk), a i tak jeszcze dużo koncertów przed nami.

A co jeśli chodzi o nieistniejące „płockie” kapele ? Słyszeliście jakieś ? Jak tak to które z nich na Was wywarły wrażenie ?

Wojtek: Jakiś czas temu z Załem rozmawialiśmy na temat kapel, które kiedyś grały w tym pięknym mieście, no i właśnie Paweł mi przypomniał o zespole Ascaria, który miałem przyjemność usłyszeć 7 lat temu przy skręcaniu szafek na starym odtwarzaczu kasetowym w garażu mojego wujka. Kojarzyło mi się to ze starszymi dokonaniami wcześniej wymienionej Sepultury z elementami industrialu (Jeśli mnie pamięć nie myli z tymi elementami). W sumie w tym momencie chciałbym jeszcze raz odsłuchać tą kasetę, by na nowo sobie pomyśleć, że w Płocku można było tak grać ponad 20 lat temu jak Ascaria.

Konrad: Przyznam się, że nie znam dużo nieistniejących już w Płocku bandów. Zespół, którego parę razy słuchałem i wpadł mi w ucho jest Alienacja. Już po pierwszych sekundach utworów można stwierdzić, iż był to zespół złożony z doskonałych muzyków.

Rozumiem, że Wasze Epka to preludium do czegoś „większego”. Czy możecie powiedzieć o swoich planach wydawniczych ?

Janek: Planujemy wydanie longplaya i mogę powiedzieć, że z tempem z jakim robimy numery to nagranie kolejnego materiału nie jest kwestią dalekiej przyszłości. Większość tych kawałków będzie można usłyszeć siódmego, także zapraszam serdecznie.

Konrad: Planujemy wydać w niedalekiej przyszłości cały album. Co więcej większość kawałków jest już do niego ułożonych. Potrzebujemy tylko dopisać parę nowych, dopracować te już zrobione i nagrać w studiu.

W najbliższą sobotę razem z innym płockim zespołem Concatenation zadebiutujecie na żywo w płockim klubie Rock 69. Z tego co zauważyłem na fotkach jedną i drugą kapelę coś łączy (i nie mam na myśli muzyki, którą gracie;)) Możecie rozszyfrować moją zagadkę i opowiedzieć jak doszło do tego „łącznika” 😉

Konrad: Próbownie Prey of Monsoon i Concatenation znajdują się w jednym budynku. Wystarczy przejść przez kilka korytarzy aby się spotkać. Dzięki temu dobrze się poznaliśmy. Lubimy raz na jakiś czas chodzić w odwiedziny i posłuchać jak grają sąsiedzi. Tym samym osłuchałem się z muzyką Concatenation, a oni mieli okazję zobaczyć jak gram w Prey of Monsoon. Obu stronom się spodobało i tak właśnie zaczęła się nasza współpraca.

Koncert zespołów Concatenation i Prey of Monsoon rozpocznie się w sobotę o godz. 19:00. Bilety w cenie 20 PLN do nabycia przed koncertem w klubie Rock’69.