
Mogę się założyć, że 90 % z Was nie zna (a nawet nigdy nie słyszało) o zespole, z którego muzykami miałem przyjemność spotkać się oraz porozmawiać jakiś czas temu. Powiem Wam szczerze, że ja też jeszcze rok temu nie miałem świadomości, że taka kapela kiedykolwiek funkcjonował w naszym mieście. Po raz pierwszy nazwa bandu przemknęła mi przed oczami czytając artykuł Krzysztofa Misiaka, w którym wspominał płocką scenę rockową lat 80tych. Ale co kapela grała ? Kto w niej grał etc. ? Wiedzę swoją poszerzyłem podczas spotkania z muzykami zespołu Dla Kasi. Wtedy chłopaki wspominali początki swojej działalności oraz zespoły, w których wcześniej działali. Wtedy właśnie padła nazwa zespołu Eddy ! Haaa ! Pewnie większość z Was teraz sobie myśli: „K**wa co to ?. Nigdy nie słyszałem”. A ja Wam odpowiadam: A nie mówiłem ? :))) W skład zespołu wchodzili muzycy, który wcześniej grali w zespołach Siners (tak wiem.. też nie znacie, zresztą ja też dopiero co poznałem ;)) oraz punk-rockowej kapeli, której nazwy już nie pamiętają nawet sami jej muzycy. Ale powróćmy do zespołu Eddy. Zespół rozpoczął swoją działalność ok. 1985 roku. W skład zespołu wchodzili m.in. Jasiek Andruszkiewicz oraz Wojtek Cichocki, którzy po zakończeniu działalności zespołu Eddy, kontynuowali muzyczną przygodę m.in. w Meduzie oraz Dla Kasi. Skład zespołu uzupełniali gitarzyści: Piotrek Bregier i Grzegorz Chojnacki.
Tak jak pisałem wcześniej udało mi się spotkać z chłopakami. Spotkanie zaaranżował Jasiek, który wykorzystał moment, że właśnie Grzesiek zjechał do kraju (gdyż pracuje w Niemczech) i dał mi cynę, że jak chce się dowiedzieć czegoś więcej o zespole to albo teraz, albo… nie szybko 🙂 nie namyślając się długo spotkaliśmy się na ogródkach jednej z płockich restauracji serwującej dania włoskie, gdzie w luźnej atmosferze przy piwku (ja oczywiście 0%) rozmawialiśmy o czasach funkcjonowania zespołu Eddy !!
Zapraszam do rozmowy z Jaśkiem Andruszkieiczem i Grześkiem Chojnackim czyli 1/2 zespołu Eddy !
Cześć chłopaki. Dzięki wielkie za spotkanie. Na początek rozmowy chciałbym Wam powiedzieć, że dzisiaj rano w drodze do pracy i zaraz po niej słuchałem Waszego materiału demo (do odsłuchu tutaj), który otrzymałem od Jaśka. Pierwsze co uderzyło mnie słuchając tego dema to było to, że nawet jakbym wcześniej nie wiedział, że kapela Eddy działała w latach 80tych to i tak po brzmieniu gitar od razu bym ją właśnie ulokował w w tamtym okresie. Jak myślicie ? Z czego to wynika, że tamte nagrania tak brzmią ? Skąd te chorusy i fuzy ?
Jasiek : Powiem Tobie tak. Brzenie gitar na materiale demo diametralnie różniło się od tego jak brzmieliśmy na co dzień. Podczas prób i koncertów mieliśmy tylko wzmacniacze i przestery gitarowe – w większości samoróbki. Nawet jeden z tych efektów własnej roboty mam do dzisiaj. Leży w piwnicy u rodziców ! Co do brzmienia na demówce to te wszystkie chorusy wzięły się z tego, że jak nagrywał nas Charzyk (Ryszard Charzyński przyp. autor) i korzystaliśmy wtedy ze wzmacniaczy, które były w Spółdzielczym Domu Kultury. Jak chłopaki podłączyli się pod te wzmacniacze i odkryli jakie brzmienia można z nich wydobyć to od razu sruuuuu… wywalili na maxa te chorusy i stąd te brzmienie gitar w tym materiale.

To może zapytam Grześka. W zespole było dwóch gitarzystów. Ty obsługiwałeś gitarę prowadzącą czy rytmiczną ?
Grzesiek: Ja obsługiwałem gitarę prowadzącą. Stare czasy. Mieliśmy wtedy po 16-17 lat.
Jasiek: Grzesiu to upadły anioł płockiej gitary. Jeden ze zdolniejszych osób jakie znam.
Powiem szczerze, że słuchając tych nagrań nie odnoszę wrażenia, że czegoś jest za dużo. Uważam że to jest bardzo ważne, żeby gitara kiedy trzeba potrafiła przykurwić, ale też ważne jest to żeby w odpowiednim momencie zeszła na drugi plan i nie zagłuszała reszty i myślę, że Wy to osiągneliście. Co Wy na to ?
Jasiek: Myślę, że mieliśmy dobre wzorce bo słuchaliśmy wtedy: Rush, Judas Priest, Iron Maiden czy Hallowen. W pewnym momencie pojawiła się też Metallica. Wojtek w tamtym okresie słuchał Van Halen. Myślę, że to co graliśmy to była taka wypadkowa naszych muzycznych fascynacji.
Grzesiek: No i przede wszystkim AC/DC.
Ja powiem Wam szczerze Nie kumam fenomenu zespołu AC/DC. Dla mnie to jest kapela, która nagrała załóżmy ze 30 albumów, a wszystkie brzmią tak samo i ma się wrażenie, że słucha się jednego i tego samego numeru.
Jasiek: Już Tobie powiem na czym polega fenomen tego zespołu. Oni grają na otwartych akordach tylko, że jest taka moc z tego, że mało zespołów potrafi tak zagrać. Okazuje się, że jeśli chce się zagrać te proste dźwięki, proste akordy, proste uderzenia perkusyjne to nagle nikt nie potrafi zagrać tak na perkusji, żeby to tak zabrzmiało jak w AC/DC. Bo to chodzi przede wszystkim o łapę, o uderzenie. Albo masz to uderzenie, albo go nie masz. Ludzie kupują drogie instrumenty, piece, struny, próbują grać tak jak inni i chcą brzmieć jak inni, ale to im nie wychodzi – pomimo tego, że mają dokładnie takie samo instrumentarium jak ich ulubiony wykonawca. A to chodzi przede wszystkim o ŁAPĘ !
No właśnie pojawił się temat instrumentów. Dzisiaj każdy może pójść do sklepu i jeśli ma odpowiednio dużo hajsu (albo bogatych starych;) to może sobie zakupić co tylko sobie dusza zapragnie. A jak to było z instrumentami jak Wy zaczynaliście swoją muzyczną przygodę gdzieś w latach 80tych ?
Grzesiek: Posłuchaj jaka była historia mojej gitary elektrycznej Jolany, którą kupiłem w sklepie muzycznym na Tumskiej (mieścił się on naprzeciwko obecnego Kina Przedwiośnie przyp. autor). Spotkałem się z Jaśkiem przypadkiem jak byliśmy na wagarach. Postanowiliśmy, że pójdziemy do kina Przedwiośnie. Idziemy do tego kina, przechodzimy koło sklepu muzycznego i Jasiek mówi: Gitary są ! Bo to nie było tak, że jak chciałeś kupić gitarę to szedłeś do sklepu i ją sobie kupowałeś. Raz na jakiś czas przywozili kilka sztuk i trzeba było śpieszyć, żeby jedną z nich kupić, bo chętnych nie brakowało. No i Jasiek na tej wystawie wypatrzył Jolanę, która wyglądała jak Gibson Les Paul. Sklep był jeszcze zamknięty. I tak dreptaliśmy pod wejściem do sklepu bo tak się tym faktem podjarałem. Od razu w głowie liczyłem sobie ile mam pieniędzy. Kiedy otworzyli sklep, zapytałem się ile tych gitar przywieźli. Okazało się, że tylko 3 sztuki ! To ja mówię do Jaśka i Wojtka (Wojtek Cichy przyp. autor): czekajcie tu, a ja szybko do chałupy polecę, bo może uda mi się jakąś kasę wydębić, może brat mi coś pożyczy. Udało się. Pędziłem z wywalonym językiem wpadłem do sklepu z uśmiechem na twarzy i byłem przeszczęśliwy, że udało mi się kupić jedną z trzech sztuk gitary Jolana :))
Jasiek: Ja pamiętam jak pojechaliśmy do Warszawy z Kosą (m.in. Dla Kasi, Medusa) maluchem po gitarę dla niego i tam dorwaliśmy taką gitarę Cherry – wyglądała jak Ibanez Joe Satrianiego.

A do czego te wiosła podpinaliście ?
Grzesiek: Wtedy graliśmy w Chemiku, bo byłem uczniem tej szkoły. Była tam taka sala kinowa. Na początku będąc uczniem tej szkoły zacząłem się udzielać w takim zespole punk rockowym, ale nazwy sobie nie przypomnę. Był tam taki człowiek od kultury który nazywał się Przędziński. On opiekował się tą salą kinową i tam też znajdował się sprzęt muzyczny. Były wzmacniacze Wermony, czarny Eltron. Była też perkusja, ale o ile dobrze pamiętam to Cichy przynosił swój werbel. Mogliśmy tak naprawdę robić tam próby, kiedy tylko chcieliśmy. Grał z nami mój serdeczny przyjaciel Piotrek Bregier, który był leworęczny.
No to miał pewnie przekichane, bo jak był problem żeby kupić wiosło dla praworęcznego to z tymi dla leworęcznych to już pewnie w ogóle tragedia ?
Grzesiek: Słuchaj tutaj jest lepsza historia. Ja nauczyłem go grać na gitarze prawą ręką 🙂
Grzesiu a czy zanim zacząłeś grać w Eddym, grałeś jeszcze w jakimś bandzie ?
Grzesiek: no tak jak wspominałem wcześniej, grałem w zespole punk rockowym, którego nazwy nie pamiętam. Graliśmy tam jakieś kawałki WC i takie tam. A jeszcze wcześniej grałem z Pawłem Wikło, Jackiem Warszawskim i Jackiem Myślińskim grałem w zespole LeMaHaSt, od nazwisk Lenon, McCurtnay, Harrison, Star. Graliśmy próby w Domu Kultury.
Jasiek: A z kolei Paweł Wikło, Janek Groch i Wojtek Cichocki i ja, graliśmy w zespole Siners. I ten właśnie Siners jakoś się zmieszał z nimi: Grzesiek wziął ze sobą Piotrka Bregiera, i w ten sposób razem jeszcze z Cichym zawiązaliśmy zespół Eddy.
W tamtym czasie zza „żelaznej kurtyny” przyjechał do Polski zespół Irona Maiden. Pojechaliśmy wtedy z Cichym na ten koncert, który odbył w Warszawie na Torwarze. Moja staruszka pracowała w tamtym czasie na Mazowieckich i w jakiś sposób załatwiła bilety na ten koncert. Wiesz co tam się działo ? Dantejskie sceny ! Wydawało się, że milicji to jest więcej niż uczestników tego koncertu (śmiech).
Kiedy to było ?
Jasiek: Iron Maiden grali w Polsce w 1982 i 1984 roku. W sumie to jeździliśmy na wszystko co grało, ale zza żelaznej kurtyny chyba tylko oni mili ochotę tutaj przyjeżdżać. Wtedy byliśmy zafascynowani tym szoł, a zespół Iron Maiden miał swoją maskotkę o nazwie Eddie więc postanowiliśmy zawiązać band i nazwać go Eddy.
Grzesiek: W tym 1984 roku to pojechaliśmy z Iron Maiden za nagrodę w Chemiku. Bo szkoła do której chodziłem organizowała raz na jakiś czas taki konkurs coś w stylu „konkurs talentów”. My występowaliśmy jako jeden z zespołów, a główną nagrodą było 2 tysiące złotych. Było to tyle kasy, że starczyło, żeby kupić 4 bilety na Iron Maiden. Dodatkowo wynajęli nam samochód Nysa i tym samochodem pojechaliśmy na ten koncert.
Jasiek : Powiem Tobie jeszcze taką ciekawostkę, bo moja córka chodziła do V liceum, które jest obecnie w ówczesnym Chemiku, że w kronice tej szkoły jest fotka z opisem zespołu Eddy właśnie z tego konkursu na którym zajęliśmy I miejsce.
A co do koncertów to przy jeszcze sobie jeden koncert, który odbył się w Chemiku. My w sumie byliśmy takim kontrowersyjnym zespołem i pamiętam, że jak przyjechała delegacja z Darmstadt to na początku zagraliśmy piosenki takie „ogniskowe” typu „przy kominku wieczny płomień la la la laaaaa…”. Śpiewała wtedy z nami taka Iwona, my mieliśmy krawaciki, koszule i ogólnie taki sztywny klimacik. No ale po tej części takiej „sztywnej” zgsały światła, taka ekipa która zajmowała się obsługą tego koncertu puściła dymy, my te koszule i krawaty sru i zaczęliśmy grać swój heavy metal. Pamiętam, że zaczęliśmy swój koncert od kawałka “Dziki”, który zaczyna się spokojnie, ale później jest „Aaaaaaaaaaaaaaaa…” i ta cała delegacja zrobiła wielkie oczy i szybko się ewakuowała, a cała masa publiki, która dotychczas stała gdzieś z tyłu, przeszła na początek i zaczynała się wtedy prawdziwa zabawa. O ile dobrze pamiętam to publika tak dobrze się bawiła, że aż zniszczeniu uległa scena (podest) na której graliśmy.
Grzesiek: Na co dzień w tej sali odbywały się seanse filmowe. Opiekunem tej sali był Pan Pędziński, który bodajże też prowadził tam Filmowy Klub Dyskusyjny. Mile go wspominamy, bo zawsze mogliśmy sobie za darmo przyjść i obejrzeć film. Przychodziliśmy do Pana Pędzińskiego, on nam dawał klucze od drzwi którymi wychodziło się na balkon, bo był na tej sali też balkon, siedzieliśmy tam w ciszy, aby nikt nie zauważył, że tam jesteśmy i to w dodatku za darmo 🙂
Jasiek: Pamiętam, że właśnie w tym kinie (akurat wtedy byłem sam bez chłopaków) oglądałem Obcy: Ósmy pasażer Nonstromo. Nigdy później tak się nie bałem.
Kurczę. To ten film jest taki stary 😉 ?
Jasiek: No końcówka lat 70tych.
Grzesiek: Ja pamiętam, że na tym filmie to byłem w kinie Sputnik, które mieściło się na Radziwiu. Miałem wtedy 12 lat, a ten film był od 16stego roku życia. Dobrze, że z ojcem poszedłem na ten film, bo inaczej by mnie nie wpuścili (śmiech)

Ale wróćmy do „rockowego Płocka”. Gdzie wtedy próbowały zespoły oprócz salki kinowej Chemika ?
Jasiek : Na pewno był MDK, SDK, klub Fabryki Maszyn Żniwnych Metalowiec, Dom Technika no i kino Studio. Byłe jeszcze jakieś kluby osiedlowe np. na osiedlu Kochanowskiego.
A pamiętacie jakie zespoły zespoły w tych klubach ?
Jasiek: Na pewno w SDK grał zespół Gepard, był zespół Nosferatu, był zespół Kapusty (Marek Kapuściński przyp. autor.), ale jak on się nazywał hmmm nie przypomnę sobie. Pamiętam, że nawet przychodził do nas na próby i mówił, że będzie prowadził nasz band. On był naprawdę świetnym muzykiem. Potrafił nawet grać patenty zespołu Rush. I pamiętam, że zawsze nam powtarzał, że jeśli chcemy być dobrymi muzykami i chcemy grać dobrze na wiosłach to musimy dużo konia walić (śmiech) i nie jeść za dużo kiełbasy.
Kapusta to był człowiek od którego kupiłeś o ile dobrze pamiętam swoją pierwszą gitarę basową ?
Jasiek: Tak. Nie pamiętam już co to dokładnie było. Może Defil ? Na pewno taka z dużą dupą i z siodełkiem. Ale jak ja już go kupiłem to on był przez Marka przerobiony. Na pewno był koloru takiego przepalonego drewna, nawet takie płomienie były ze sklejki wycięte. Ale ja jako wielbiciel Fenderów, głównie Precisinów, ją trochę stuningowałem. Z blachy wyciąłem sobie taki kształt jak miał Fender, polakierowałem to na czarno, do tego sam przewinąłem przetworniki, bo mój ojciec pracował w rafinerii na wydziale elektrycznym i załatwił jakoś taki cienki drut. Pamiętam, że tak one zostały przewinięte i tak miały mocny sygnał, że rzeczywiście momentami ta gitara brzmiała jak Fender 🙂
Wracając do Eddiego. Wspominaliście swój występ w Chemiku przed delegacją z NRD. Czy to był pierwszy Wasz “oficjalny” koncert ?
Jasiek: Kurczę już w tym momencie nie pamiętam. Ogólnie zasada funkcjonowania tego zespołu była taka, że Pan Pędziński wystawiał nas na wszystkie konkursy czy przeglądy, które odbywały się w mieście.
Grzesiek: Przede wszystkim graliśmy koncerty w Chemiku. W związku z tym, że dużo uczniów uczęszczających do wspomnianej szkoły było z okolicznych wiosek i mieszkało w internatach, co jakiś czas były organizowane zebrania dla rodziców i zanim rodzice rozeszli się po klasach, głównie dla tych przyjezdnych organizowana była część artystyczna. Przypomina mi się taka sytuacja. Myślałem, że pęknę ze śmiechu. Przyjechały na wspomniane zebranie takie babcie w chustkach ze wsi i kiedy my zaczęliśmy grać swoje “dziii dzi dziii” publika oniemiała, bo nigdy wcześniej nie mieli Ci ludzie do czynienia z takimi dźwiękami. Kiedy zakończyliśmy nasz występ nastąpiła cisza. Trwało to chwilę, zanim zaczęły pojawiać się pojedyńcze oklaski i chwilę później już cała sala klaskała.
Jasiek: Zobacz jakie to były czasy. Nikt nikomu nie złorzeczył. Wszyscy chętnie wysłuchali.
Co do koncertów to odbywały się przeglądy OMPP (Ogólnopolski Młodzieżowy Przegląd Piosenki przyp. autor). Odbywały się również tzw. “mittingi”. Były to spotkania organizowane co weekend w SDK na Krzywoustego. Finał tych spotkań przeważnie był w Domu Technika. Żeby się dostać na ten przegląd OMPP trzeba było być laureatem tego lokalnego przeglądu. I my ten przegląd wygraliśmy. W nagrodę pojechaliśmy do Łodzi razem z Gepardem i Farben Lehre. Dla nas było to coś niesamowitego.
Grzesiek: Pamiętam ten wyjazd do Łodzi. Zawieźli nas ta autobusem Mazowieckich Zakładów Rafineryjnych i ulokowali w Hotelu Centrum. Wtedy to dla nas był mega luksus.
Jasiek: Pamiętam, że w jednym z pokojów hotelowych, który zajmowali muzycy zespołu Gepard, ktoś zażygał im wannę. Krzysiek Barcikowski, wokalista Geparda oskarżył o to nas, jednak my wtedy mieliśmy swoją imprezę. Później okazało się, że tym sprawcą był któryś z muzyków Farben Lehre.
Grzesiek: Z tego wyjazdu pamiętam jak Cichy był wkurzony za to, że każdego dnia sprzątali nam pokój. Więc Cichy postanowił zrobić psikusa tym sprzątającym i na środku pokoju na dywanie ustawił pałeczki do perkusji w kształcie piramidy. Szczerze mówiąc sam miał ciężko to ustawić. Przychodzimy, a tutaj pokój wysprzątany, odkurzone, łóżko pościelone, a pałeczki jak stały tak i stoją.
Jasiek: Cichy poszedł na imprezę z dziewczynami, które prowadziły w tamtych czasach audycję Metal Top 20, która była puszczana w Trójce u Rogowieckiego. Wspomnę, że jedno z naszych nagrań również tam się znalazło. Z tej imprezy przyniósł ciasto i my tak je jedliśmy, że okruchy spadały w to miejsce gdzie stały te pałeczki i my wracając do pokoju zastaliśmy super porządek, ani jednego okruszka, a pałeczki jak stały tak stały.

Mówicie o tym hotelu jakbyście z miesiąc tam siedzieli 🙂 Ile czasu tam przebywaliście ?
Grzesiek: W sumie to byliśmy tam trzy dni. Bo pierwszego dnia to były próby, później jakieś kwalifikacje no i na koniec koncert finałowy.
A oprócz Was, Farben Lehre i Geparda to kto występował wtedy na tym przeglądzie ?
Grzesiek: To była jakaś w ogóle pomyłka ten cały przegląd. Byli tam wykonawcy reprezentujący najróżniejsze style i gatunki muzyczne. Bo jak można było porównywać poezję śpiewaną z heavy metalem ? To tak jakby porównać schabowego z plackiem ziemniaczanym. W ogóle to był jakiś etap kwalifikacji do festiwalu w Opolu. Organizowało to ZSMP (Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej przyp. autor).
Oprócz tego przeglądu w Łodzi pamiętacie może jeszcze jakiś dalszy wypad poza “cień komina” ?
Jasiek: Był jeszcze koncert w Rogoźnie pod Poznaniem. Wtedy już nie grał z nami Piotrek Bregier i graliśmy we trzech, jak Motorhead (śmiech), tak to trzeba tłumaczyć bo to fajnie brzmi (śmiech). Pojechaliśmy na ten koncert ruskim motocyklem “emką” z koszem. Ja siedziałem w koszu z gitarami i skrzynką piwa między nogami, Grzesiek kierował, a Cichy siedział z tyłu. Co do samego koncertu, był on organizowany przez tych ludzi z Metal Top 20 i z tego co pamiętam to nawet sam prowadzący tej audycji był na nim. Dla nas to było łaaaaaaaaał.
Ogólnie na tym koncercie to było kilka osób, bo większa ekipa, która przyjechała na ten koncert zrobiła jakąś zadymę w tym miasteczku i nie zostali oni potem wpuszczeni na ten koncert. Plusem tego występu było to, że ten człowiek z radiowej Trójki (Rogowiecki przyp. autor) usłyszał naszą muzykę i później byliśmy puszczani w radio. Tylko, że już nikt z nas tego nie słyszał na własne uszy, bo chwilę po tym koncercie Grzesiek poszedł do wojska (styczeń 1988) i w sumie można powiedzieć, że zespół zakończył swoją działalność.
Wracając do nagrań które pozostały po zespole Eddy. Gdzie zostały one nagrana ?
Jasiek: Ta demówka została nagrana w Spółdzielczym Domu Kultury. Nagrywał nas Ryszard Charzyński na magnetofonie szpulowym Grzesia. Magnetofon był podpięty pod mikser i w ten sposób został zarejestrowany ten materiał.
Minusem jest to, że te utwory były na prawdę świetnie nagrane, tylko że my, jako demówkę nie wysłaliśmy kopii, bo nie było magnetofonów kasetowych, żeby można było to skopiować, tylko wysłaliśmy tą oryginalną szpulę z tymi nagraniami, żeby zagrać w Rogoźna i ona przepadła. Więc ten materiał, który użyczyłem Tobie do odsłuchu i publikacji, ostał się w taki sposób, że ktoś, gdzieś zrobił jakąś jego kopię, później ktoś to przegrał sobie na kasetę magnetofonową itd. itd. Więc to co zostało jest już którąś tam z kolei kopią.

A tak w ogóle to w którym roku powstał zespół Eddy, żeby ustalić jakaś chronologię jego funkcjonowania ?
Jasiek: Pierwszy tekst, który napisałem jest datowany na 1985 rok. Więc myślę, że początek powstania zespołu Eddy trzeba przyjąć na ten rok. Pierwszym moim tekstem był “Dziki”, który recenzowała mama Cichego, bo była/jest osobą, która interesowała się kulturą i sztuką. Wydała nawet książkę. Mówiła mi co w moich tekstach jest dobre a co złe, a później to już nic nie mówiła bo było chyba nieźle (śmiech).
Grzesiek: Na pewno to był 1985 bo w tym roku zaczęliśmy grać próby w Chemiku.
Rozumiem, że ta płyta demo, którą użyczyliście do zamieszczenia na tej stronie i podzielenia się tymi dźwiękami z Czytelnikom również została nagrana w 1985 roku ?
Grzesiek: To był raczej 1986 rok. Na pewno to było zimą, bo pamiętam, że jak nagrywaliśmy to było tak zimno, że graliśmy w szalikach i palce drętwiały. Nie było tam praktycznie żadnego ogrzewania. Najlepszym numerem z tej sekcji nagraniowej było jak o godz. 20:00 weszła pani z wiadrem i miotłą i mówi: Panowie kończymy ! Okazało się, że te słowa zostały nagrane, ale niestety, tak jak wcześniej wspominał Jasiek, oryginał taśmy gdzieś zaginął.
Jasiek: Wtedy nie nagrywało się tak jak teraz, że można było nagrać każdy instrument oddzielnie, edytować, podrównać i sprawiać wrażenie jacy to z nas geniusze. Wtedy nagrywało się na tzw. setkę, wszystkie instrumenty naraz. Właśnie kończyliśmy kawałek, którego końcówka miała wybrzmieć i nagle słychać skrzypnięcie drzwi i panią sprzątaczkę (śmiech).
Oprócz wspomnianych przez Was koncertów, przypominacie sobie jeszcze jakiś, który w szczególny sposób zapamiętaliście ?
Jasiek: Był taki koncert w Płocku, przed klubem Metalowiec na Tumskiej. Grałem wtedy na wzmacniaczu Marshalla do którego miałem wczepiony taki krótki przewód sprężynkowy. Graliśmy jakiś kawałek i nawet nie zauważyłem, że pociągnąłem za ten przewód i ta “głowa” Marshalla spadła na ziemię. Gość, który zajmował się tym sprzętem (oczywiście nie był to nasz sprzęt, bo kogo było w tamtych czasach stać na Marshalla) złapał się za głowę, pędzi w kierunku sceny, był mega przerażony. No ale na szczęście nic poważniejszego się nie stało.

Czy po zakończeniu przygody z zespołem Eddy nadal kontynuowaliście muzyczną przygodę ?
Grzesiek: Grałem, ale sam dla siebie. Już nigdy później nie występowałem w żadnym zespole. Trochę córkę poduczyłem grania na gitarze. Na 40stkę od żony i córki dostałem pudło Ibaneza i tak od czasu do czasu sobie na nim brzdąkam.
Jasiek: Po przygodzie w zespole Eddy, a zarazem przed pójściem do wojska grałem w zespole P/Gaz, a po wojsku były Vengeance, Dla Kasi, Banzai praz Meduza.
Na koniec powiedźcie mi proszę co było takiego szczególnego i wyjątkowego w latach 80tych ? Czym różniło się grania w tamtym okresie z tworzeniem muzyki w obecnych czasach ?
Jasiek: Przede wszystkim sprzęt na którym się grało. Praktycznie większość instrumentów, które w tamtym okresie mieliśmy do dyspozycji to były samoróbki. Pamiętam gitarę Grześka, która została wykonana przez nas z jakiegoś kawałka drewna, do którego został dokoptowany oryginalny gryf. Żeby przypominała ona Gibsona Les Paula to dodatkowo wycięliśmy z blachy wyjętej z aparatury do wywoływania zdjęć taką łezkę i na takim właśnie sprzęcie Grzesiu nagrał ten materiał demo. Sami też tworzyliśmy przestery oraz przetworniki do gitar. Nawet ze strunami w tamtych czasach był problem. Jak już pojawiły się jakieś w sklepie to błyskawicznie znikały. Dlatego gotowaliśmy zużyte struny w garnku, żeby je w jakiś sposób oczyścić i żeby chociaż w minimalnym stopniu przywrócić im metaliczne brzmienie.