Przeznaczenia nie da się oszukać

Rafał "Szkielo" Strzemieczny
Rafał "Szkielo" Strzemieczny

W naszym mieście bez wątpienia jest kilka postaci, które na pewno zna każdy, kto chociaż w minimalnym stopniu interesuje się lokalnymi zespołami. Na pewno do tego grona należy Wojtek Wojda (lider Farben Lehre), Krzysztof Misiak (nasz lokalny wirtuoz gitary elektrycznej), Hubert „Spięty” Dobaczewski (m.in. wokalista i gitarzysta Lao Che) oraz… Rafał „Szkielo” Strzemieczny (i tutaj powinienem wymienić wszystkie bandy w których występuje, ale nie wiem, czy tyle wolnej pamięci posiada serwer na którym prowadzę tego bloga 😉 Od kiedy sięgam pamięcią, zawsze rozmawiając o bandach, pojawiała się ksywa Rafała w kontekście zespołów, których w tamtym okresie (końcówka lat 90tych) się słuchało. Alienacja, Alioth, Wiewiórczaki, to tylko ułamek tych, w których występował Szkielo. Postanowiłem więc zaprosić go do rozmowy i zapytać m.in. o to, czy on sam jest w stanie wymienić wszystkie bandy w których było dane mu grywać 🙂 Zapraszam do zapisu rozmowy, którą przeprowadziłem z Rafałem „Szkielem” Strzemiecznym !

Joł Rafał. Na początek pytanie na rozgrzewkę. Czy kiedykolwiek policzyłeś w ilu zespołach było dane Tobie grać ? Bo ja w ciemno bym powiedział 30. Co Ty na to ? Jest to możliwe ?

Joł. Witam Cię serdecznie. Szczerze powiedziawszy to pare razy próbowałem, ale zawsze coś umykało, coś się przypomniało po chwili, po czym znowu zapominałem 😉 No było tego sporo. Pewno więcej niż 30. Jakbym miał teraz nawet liczyć, to na sto procent bym coś pominął, więc mija się to z celem.

W takim razie czy mógłbyś wymienić wszystkie zespoły, w których występowałeś ?

A jednak. No dobra. Pierwszym takim zespołem, z którym na poważnie myśleliśmy o robieniu czegoś co ma przysłowiowe ręce i nogi to był P.C.S.C. z ziomkami z osiedla. 1994 rok. Wrzesień. To pamiętam. Nawet mieliśmy z tym składem przyjemność gościć na składance kasetowej “Petrohałas”. Na tamte czasy to było “wow”. No i dalej, niekoniecznie chronologicznie oraz z pewnymi brakami w pamięci, z kapel, które coś tam po sobie pozostawiły plus, w których gram obecnie to:

Niemy Krzyk, All Bundy, Alienacja, Allioth, Wiewiórczaki, Fork, CrossSide, Slow Hard, F44.3, Clint Eastwood, FightxDown, Nancy Regan, Concatenation, MPW, Martin Solo, Skeletor Ribz, Bazyl Staniak, Necrosodomistical Slaughter, Behind Thin Walls, Hope alive, Reszta Pokolenia, The Old Crone, Moira, Podwórkowi Chuligani, AQQ, Mort Douce, Porgu, Heathen Swamp oraz jego alter-ego Swamp Fatties, Substancies, Schröttersburg (taki band dobry – koniecznie musisz posłuchać 😉 ), Parh, IGN…no i dalej nie pamiętam. Sporo było projektów jednorazowych – zespołów, które się rozpadały po kilku próbach i tego typu.

zespół Pro Car Suicidal Club (1995), fot. dzięki uprzejmości Rafała “Szkiela Strzemiecznego”

W takim razie cofnijmy się do czasów, kiedy nie myślałeś jeszcze o założeniu żadnego z w/w bandów. Kiedy zrodziła się u Ciebie miłość do instrumentu jakim jest perkusja. Jaki był powód, że sięgnąłeś właśnie po ten instrument ?

Z tym to się wiąże pewna historia. Pamiętasz pewno czasy jak się mieszkało w blokach, na osiedlach to szukało się często z grupą ziomków jakiegoś swojego kąta. Jakiejś wózkowni, świetlicy czy pustej po prostu piwnicy. No i my mieliśmy taką wózkownie z dwoma znajomkami (pozdrawiam serdecznie Darka Karczewskiego i Artura Paprockiego ). Tam się spotykaliśmy, słuchaliśmy sobie muzy. Takie tam. Po za tym to miejsce oczywiście służyło do przechowywania najróżniejszych gratów lokatorów. No i pewnego dnia schodzimy, a tam stoi piękny, rosyjski bas, “skrzypcówka”, plus niebieskie bębny Polmuz;) Trzeci z nas już posiadał gitarę elektryczną w domu i coś tam nieśmiało sobie pogrywał. No to padł pomysł – zespół! Wiesz – szacun na osiedlu, tego typu sprawy i motywacja. Pytanie – kto łapie za jaki instrument? Wiadomo, że Artur gitara z racji jej posiadania od jakiegoś czasu. Ja chciałem na basie, ale kolega Darek wytłumaczył mi, że on chce bas – a że był (jest) starszy i silniejszy to musze się zgodzić;) Także prawie przemocą zostałem zepchnięty do roli perkusisty. No i właśnie to był wrzesień 1994 rok. Muzyka jaką chcieliśmy wykonywać to raczkujący wtedy w komercyjnym obiegu ( MTV Headbangers Ball, Metalla na Viva ) nowojorski HC. Zaznaczam, że chcieliśmy, co nie oznacza że mogliśmy. Wiadomo, że byliśmy wtedy w obyciu z instrumentami amatorami przez duże “A”. Jednakże upór, chęci i motywacja były. Na początku korzystaliśmy z tego sprzętu (jak się okazało to sprzęt chałturnika weselnego, mieszkającego u nas na osiedlu ) na nielegalu, no ale później nam pozwolono, a w rezultacie odkupiliśmy ten sprzęt. Wniosek jest taki, że Darkowi Karczewskiemu należą się podziękowania, bo instrument się przyjął. A jakże;) Potem dokoptowaliśmy mojego zioma z ławki szkolnej Marcina Jaworskiego na drugą gitarę. Z piwnicy przenieśliśmy się do salki prób SDK. No i do składu dołączyła Agnieszke “Dżulia” – przepraszam ale po raz kolejny nie pamiętam nazwiska 😉

A jaki był Twój pierwszy w miarę profesjonalny instrument ? Gdzie w latach 90tych kupowało się perkusje (sklep, komis, znajomi) ?

Na tamte czasy tego Polmuza można było nazwać w pełni profesjonalnym;) Pamiętam w sumie 4 sklepy. U Jacka Kamińskiego na Nowym Rynku, Harfa i sklep Yamaha na Tumskiej naprzeciw bodajże Kina Przedwiośnie i “wędrujący” sklep takiego Pana z wąsem, którego za cholerę nie pamiętam jak i nazwy tak i nazwiska. Wędrujący dlatego że pierwsza lokalizacja jaką pamiętam to Hotel Płock. Potem przy skrzyżowaniu Gradowskiego i Sienkiewicza, a już finalnie na samym końcu Rembielińskiego. Tak jakby za Elektrykiem.

zespół Pro Car Suicidal Club podczas koncertu w SDK (1995), fot. dzięki uprzejmości Rafała “Szkiela Strzemiecznego”

Jakiej muzy słuchałeś jako młokos ? Co wtedy Ciebie inspirowało do grania ?

Za dzieciaka słuchałem metalu. Wiadomka że klasyki typu Death, Obituary, Metallica, Mercyfull Fate, Black Sabbath, Deicide, Morbid Angel, Cannibal Corpse. To tak w sumie w wieku 12 lat sie zaczęło. O wcześniejszych czasach lepiej nie mówić bo troche wstyd ;D

Pamiętasz swój pierwszy występ na „żywo” ? Gdzie to było ? Z jakim zespołem ? Jakie emocje Tobie towarzyszyły w związku z tym występem ?

Tak. 1995 rok. Szkoła Podstawowa nr. 7. Na boisku. Z zespołem P.C.S.C. Jakaś akademia czy coś w ten deseń. Emocje? Nooo kurcze. Jakbym świat zdobył ;D Pomijając fakt, że pewno ten występ byłby teraz asłuchalny, no ale to początki. Pamiętam, że Młody – Marcin Jaworski grał wtedy z gitara podłączoną pod dużych rozmiarów “szpulowiec” z wbudowanymi, dość sporymi głośnikami

Jakoś tak dziwnie się złożyło, że pierwsze kapele z których Ciebie kojarzę zaczynają się na A :))) Al Bundy, Alioth, Alienacja. Co pamiętasz z tego okresu ? Jak wyglądała wtedy „płocka ekipa” ? Ja pamiętam, że wtedy była moda na granie crust punka, pełno dzieciaków w naszywkach etc. a Tobie co utkwiło w pamięci ?

No mi takie granie pokazał Stokłosa, z którym grałem wspólnie w Niemym Krzyku. A już takie całkowite przetarcie szlaków z, nazwijmy to umownie sceną hc/punk, to był koncert z okazji Dnia Ziemi organizowany przez Krąg Przyjaciół Ziemi w płockim Mosirze. Rok 1997. Pamiętam nawet do dziś skład. Niemy Krzyk, Alienacja, Alioth, Nigdy Więcej, Proteza Z, Mist Of Confusion. No i właśnie jak wtedy kutniaki z Mist Of Confusion wyszli na scene i zajebali set agresywnego crust punka to stwierdziłem, że to jest “wow”. Z ekipy z tamtych czasów sporo ludzi zostało 😉 Można ich spotkać na koncertach – między innymi organizowanych przez najsympatyczniejszego człowieka na świecie – Fredka. Mowa o koncertach Hc/Punk 😉 No i naszywki ;D Im więcej tym lepiej. Suwaki w nogawkach spodni 😉 Dużo pozytywnego myślenia i ideologii. Fajne czasy. Dobrze wspominam. Były tez koncerty na “Wyspie”. Z jednym koncertem wiąże się zabawna historia – to był koncert bodajże na rocznice “Nocy Kryształowej” – Moira, Alioth, Alienacja, Al Bundy i Niemy Krzyk. Nie jestem pewien co do line-up’u dokładnie, ale domyślasz się pewnie co łączyło ów składy;) Cały koncert jeden perkusista. Teraz jak o tym pomyśle to od razu czuje się zmęczony;)

5/6 zespołu Al Bundy (1997), fot. dzięki uprzejmości Rafała “Szkiela” Strzemiecznego

Pozostańmy w latach 90tych. Co pamiętasz z tego okresu, jeśli chodzi o „płocką scenę” ? Jakie zespoły wtedy grały w naszym mieście ? Które Tobie najbardziej się podobały (a w których nie grałeś hehe) 😉 ?

Taką tubą propagandowa dla płockich zespołów była audycja w Radio Puls – “Pulsiak” oraz ich lista właśnie lokalnych band. Z takich co mi się na tamte czasy podobały to Rising Force, Borea, Rigor Mortiss, MyRapy, Kanabiplanto, Canthorpe, Ambona, Podwórkowi Chuligani, Hazael, Aberration, Hope Industry, Stonehenge, White Gallery. Niech Będzie nagrało wtedy najlepszą płytę hcpunkową w Polsce (Fredziu podzielam w pełni Twoje zdanie ). Dwie pierwsze płyty Strajk – “Nie pójdziemy” i “Lustro” bardzo często gościły w kaseciaku tak jak i dwie pierwsze Farben Lehre ( “Bez Pokory” i “My Maszyny”). Do dziś bardzo lubię te płyty, a teksty z tych dwóch płyt znam na pamięć. Nie żartuje 😉

Czy pamiętasz swój pierwszy koncert na którym byłeś ? Co to było ? Gdzie to było ? Kto wtedy grał ?

Pierwszy mój to był Dom Technika – jakaś plenerówka. Nie wiem czy to nie był jakiś przegląd kapel grających wtedy przy DT. Pamiętam koncert Rigor Mortiss (szczena zbierana z ziemi ) i Rybie Ości. 1992/93 przypuszczam.

Gdzie odbywały się koncerty w latach 90tych ? Jakie miejscówki kojarzysz z tamtego okresu i darzysz największym sentymentem ?

Najczęściej właśnie w Domu Kultury. Troche plenerów. Pamiętam 10-lecie Farben Lehre z Teatru. Mosir. Amfiteatr też czasem zaskakiwał. Wszystkie te pierwsze koncerty to ogromny sentyment. Wszyscy chodzili bo było tego tak mało. No i nie zapominajmy o wyjazdówkach do Łącka, Gostynina czy na przeglądy do Domu Kultury w Sierpcu. Cały dzień szaleństwa ;D

Gdzie chodziło się na piwo w latach 90tych, gdzie spotykała się “muzyczna płocka scena” ? Pamiętasz te miejsca i jakieś ciekawe historie z nimi związane 🙂 ?

No takim najbardziej charakterystycznym miejscem to był Grodzki. Można by wymienić jeszcze Ambasador. Potem Fandango – późniejsza Zachęta, Forma, Wolumen – jak się nie mylę to późniejszy Rock 69. No ale najbardziej kultowe w tamtych czasach były dwa miejsca – Za sądem i Za katedrą;) Teraz to się wydaje tak absurdalne, że na tyłach Sądu albo przy największym kościele w Płocku spożywało się tani alkohol z załogą. To był pewniak, że jak chciałeś spotkać kogoś znajomego to udawałeś się właśnie w tamte rejony. Choć i tak w rezultacie wszyscy lądowali w Grodzkim 😉

Szkielo podczas koncertu zespołu Wiewiórczaki w łódzkiej Dekompresji, fot dzięki uprzejmości Rafała “Szkiela” Strzemiecznego

Wchodzimy w XXI wiek. Pierwsza dekada XXI. To dla mnie „czarna dziura”. Zupełnie nie interesowało mnie to co działo się na płockiej scenie i w ogóle jakoś za dużo rzeczy mnie nie interesowało. Opowiedz proszę jak wtedy przebiegała Twoja nazwijmy to „kariera muzyczna”. W jakich zespołach występowałeś, gdzie na początku obecnego wieku grało się koncerty w Płocku i jakie dla Ciebie ciekawe bandy wtedy funkcjonowały ?

Kariera muzyczna;) To sobie pożartowaliśmy 😉 Początek XXI to koncerty w Kamelocie. Sporo dobrych zespołów nas odwiedziło i właśnie tam grało. Damnable, Self Hate, Schizma, Biała Gorączka, Klinika. Pamiętam że jeszcze Filip, Rock 69, Naleśniki, potem pojawiła się Forma. Jeśli chodzi o płockie zespoły to pojawiło się Lao Che, Centurion, NOB… Wtedy sporo grania było z Alienacją i Wiewiórczakami. Pamietam koncerty hardcore’owych hord robione w Grodzkim przez Huberta “Lipę”. Przepraszam, że tak wybiórczo ale pamięć już nie ta;)

Jednak przypomniałem sobie, że też miałeś swój epizod w zespołach (znowu ta litera A;)) AQQ i Podwórkowi Chuligani. Możesz opowiedzieć o tym okresie ?

Duken zrobił wtedy sobie rok przerwy od grania – kwestia edukacji z tego co pamiętam. No i dostałem propozycje zastąpienia go na ten czas w dwóch jego składach – AQQ (który był świeżo po wydaniu płyty “Nic nie muszę” i reaktywowanych niedawno Podwórkowych. Skład Chuliganów był dość niespodziewany, ale o tym za chwile. Z jednej strony można uznać to za kontrowersyjne, ale od pewnego momentu oba składy Podwórkowi i AQQ to były te same osoby. No i trochę pograliśmy. Dwa razy zwiedziliśmy Czechy nawet. Zdarzało się, że jeździliśmy dwoma składami. No i teraz pytanie jak zrobić by odróżnić od siebie dwa zespoły, grające wspólnie na koncercie posiadające te same składy;) Historie z kominiarkami pewno znasz? Franka wtedy w składzie nie było, a przecież było wiadome, że on jest wizytówką zespołu. Dlatego uważam, że decyzje o takim kształcie zespołu nie mi oceniać. Fajne doświadczenie. Trochę pograliśmy koncertów. Trochę pojeździliśmy.

zespół Mort Duce, dzięki uprzejmości Rafała “Szkiela” Strzemiecznego

W pewnym momencie przeprowadziłeś się do Warszawy. W tamtych czasach występowałeś w stołecznych bandach: Clint Eastwood i Nancy Regan. Kiedyś podczas naszej wspólnej rozmowy, wspominałeś, że miałeś nawet krótki epizod w Kryzysie. Opowiedz proszę o tym Twoim okresie. Co skłoniło Ciebie do wyjazdu do stolicy ? Czy oprócz wymienionych przeze mnie bandów jeszcze w jakiś pogrywałeś ?

W 2008 przeniosłem się do stolicy. Spędziłem tam 4 lata. Powodem była chęć jakiejś radykalnej zmiany w życiu. Pierwszy band, w którym przyszło mi grać to był zespół Bazyl Staniak. Muzycznie to było ciekawe. Kombinowanie z hip-hopem, funkiem, momentami z jazzem, samplami. Skład sierpecko-warszawsko-łódzko-płocki. A nad wszystkim unosił się koncept śląskiej-miejskiej legendy o Lucjanie Staniaku – nieistniejącym mordercy. Zespół z dużym potencjałem i planami, ale niestety dzień po pierwszym koncercie w Łodzi uległem wypadkowi no i wypadłem z grania na dłuższy czas – konieczna była operacja lewej ręki i prawie 6-miesięczne dochodzenie do siebie z postawieniem krzyżyka przez neurologa, że raczej o graniu, z racji niepełnej sprawności lewej ręki, mogę zapomnieć. No na szczęście pan neurolog się mocno mylił. W między czasie dostałem propozycje od byłego gitarzysty Coalition – Czajki by pograć w jego nowym projekcie. Jednak brak dogadania i dość duże moje lenistwo było przeszkodą. Bije się w pierś za to do dziś, bo to mogłoby być coś naprawdę fajnego. Jakoś pod koniec rehabilitacji ręki dostałem propozycje od Angst For The Memmories. Metalcore’owa załoga, która wydała płytę i chciała zacząć ją promować, a perkusista zmienił swoje priorytety życiowe i postanowił odejść ze składu. Szybko od tego momentu zespół zmienił trochę styl i nazwę na Clint Eastwood, na wokal biorąc mojego znajomego z Płocka – Kamienia, z którym już wcześniej grałem w CrossSide. Nagraliśmy demko i wydaliśmy split z PornoSkins. W między czasie powstał Skeletor Ribz – punk’n’rollowy bandzik zajarany klimatami typu the Bones czy Supersuckers. Pojawiło się Nu Pagodi – które ewoluowało w Nancy Regan ( Kubuś Szymański – tęsknie). Był tez skład Martin Solo – projekt Lesława z Komet i Słowika z Nowego Świata. Zespół po wydaniu płyty, ale niestety bez składu koncertowego. Z racji znajomości Martyny Nens ze Słowikiem – wspólnie grali w Nowym Świecie – zaproponowała mnie na bębny, a Piotra Maciukiewicza vel Brokata ( wspaniały człowiek ) na gitarę. Sama złapała za bas. Wokalistą był Słowik. Dzięki temu udało mi się zagrać koncert w studiu Agnieszki Osieckiej w Trójce ( tej starej,dobrej 😉 ), który był transmitowany na żywo w audycji Piotra Stelmacha “Offensywa”. Czas biegł do przodu. Z Clinta Eastwooda zrobił się zespół FightXDown, gdzie Kamienia na wokalu zastąpiła Mycha z Born Anew. Nancy R. zaczeło grać multum koncertów. Ogólnie sporo się działo. Ostatnim składem warszawskim, z którym miałem ogromną przyjemność współpracować to Garaż 11.

Co do grania z Kryzysem to była zabawna historia. Pracowałem wtedy za barem w lokalu “Dobra Karma”. Przyjemne miejsce. Dużo koncertów. Ogólnie klimat mocno rastamański. No i był koncert Kryzysu, ale była jakaś wtopa z ich bębniarzem. Ja akurat stałem wtedy za barem, a Nens, ówczesną basistką Kryzysu (notabene oboje w tym lokalu pracowaliśmy) zapytała czy nie dałbym rady zagrać. W sumie znałem numery więc czemu nie. Robert Brylewski powiedział co będziemy grać i że te numery i tak przechodzą potem w improwizacje więc hulaj dusza. No i się udało. W sumie był taki moment, że trzymaliśmy się Kryzysu jako Nancy Regan. Podobna sytuacja miała się z Apteką. Wynikiem tego później była wspólna trasa “Ścieżka Zdrowia 2013” – Kryzys, Apteka i Nancy Regan po całej Polsce. Około 20 koncertów. Fajne przeżycie.

zespół Nancy Regan, fot. dzięki uprzejmości Rafała “Szkiela” Strzemiecznego

Po powrocie do Płocka występowałeś w zespołach Concatenation, Parh, Necrosodoministical Slaughter. Ogólnie wszedłeś w cięższe klimaty. Czym to było spowodowane, że zacząłeś grać taką właśnie muzę ? Bo patrząc po Twojej „karierze”, to najpierw był punk, potem hard core, potem trash, death metal ?

Do Płocka postanowiłem wrócić w 2012 roku. Pamiętam fajną sytuacje gdzie już poszło info do znajomych z Płocka, że wracam na stare, dobre Tumy i jakoś w ostatnich dniach mieszkania w Wawie dostaje telefon z nieznanego numeru. Odbieram a tu “Cześć, tu Śmigacz. Pamiętasz? Jest sprawa, słyszałem, że wracasz do Płocka, a my mamy zespół i potrzebujemy perkusisty”. No i tak się zaczęła moja 8 letnia przygoda z zajebistymi ludźmi. Mowa oczywiście o Concatenation. Necrosodomistical S. już wtedy istniał właściwie ( legenda głosi, że zespół istniał od 1992 roku ) – a silnikami napędowymi tego składu był Mariusz “Marian” Śmigielski i Marek “Magneto” Jończyk. Nagrali nawet wspólnie demówke u Mariana w domu, którą mi puścili i padł pomysł by dograć wokale – no i dograłem. Już miałem rozbiegówke, bo wcześniej nagrywałem już po powrocie do Płocka wokale do Mort Douce na płytę. No i idąc dalej postanowione zostało by zacząć grać jako normalny skład. Na gitarę doszedł Robert “Anslaut” Passon i tak zaczęła się grind-core’owa przygoda 😉 Czy wszedłem w cięższe klimaty? Raczej od zawsze mi towarzyszyły. A że trafiłem na taki grunt w Płocku to sie po prostu rozwineło. Z grindem za panbrat byłem już od wielu lat. Zrymowałem;) Parh to już był owoc fascynacji sceną sludge i gruzowatym death metalem z punkowym rodowodem. Zaczynaliśmy jako trio jeszcze ze mną na bębnach i wokalu. Tak nagraliśmy pierwsze demo a potem skład się rozwinął o Mariana i jego syna Piotrka Śmigielskiego na bębnach. Ja wskoczyłem na sam wokal. Trochę takich faktów i informacji;)

zespół Concatenation, fot. dzięki uprzejmości Rafała “Szkiela” Strzemiecznego

Obecnie występujesz w zespołach: Parh, Old Crone, Reszta Pokolenia i Schrottersburg. Każdy band z innej beczki 🙂 Czy w tym momencie realizujesz się jako muzyk w 100 % ?

Jest jeszcze Heathen Swamp poruszający się w klimatach pokroju Unsane, Blacklisters, The Cutthroats 9, Helmet czy Melvins. Behind Thin Walls z Rafałem “Elvisem” Wożniakiem – nawet recenzowałeś nasze ostatnie wydawnictwo. Plus multum pozaczynanych projektów, które powoli nabierają kształtów. Czy realizuje się w 100 %? Musiałbym sobie w takim razie postawić granice. Nie robię tego więc metaforycznie dobiegnięcia do mety nie będzie. Przyjmijmy że jeśli coś robię, poświęcam się, staram się robić muzykę to jest to moje naturalne środowisko. Po prostu czuje się wtedy najlepiej;)

No i oczywiście rodzina. Co najlepsze to się zazębia za sprawą The Old Crone, który jest dla mnie po prostu jak rodzina. Pierwszy argument za – że gram wspólnie z małżonką Anią a Krzysztof “Bedi” i Lukasz Grocki są mi po prostu jak najbliższa rodzina. Uwielbiam z nimi grać. Rozumiemy się na płaszczyżnie muzycznej jak i prywatnej idealnie. Mam taki dość kontrowersyjny pogląd na ten zespół że akurat The Old Crone rozpadnie się jak ktoś z nas umrze! Już odpukuje w niemalowane;)

Pytanie poza wywiadem (jednak postanowiłem, że je opublikuję:). Jak Ci się gra w Schrottersburgu ? Czy to prawda, że gitarzysta gwiazdorzy, a wokalista i basista marudzi ? 😉

Gra się wyśmienicie. Ciekawym doświadczeniem jest grać w zespole, którego przed dojściem do składu było się ogromnym fanem;) Gitarzysta robi najlepszą kaszę z marchewką na świecie, a basista marzy o bujnych wąsach ;D

W związku z tym, że zagrałeś dziesiątki koncertów jako perkusista i wokalista, na pewno jakieś szczególne historie z nimi związane utkwiły Tobie w pamięci 🙂 Możesz podzielić się nimi z czytelnikami tego bloga ?

No i tu pamięć zawodzi;) Każdy zagrany koncert to jakaś ciekawa historia. Fantastyczne miejsca. Taka historia, którą będę pamiętał do dziś to sytuacja związana z koncertem Nancy Regan w Berlinie. Pierwszy dzień jak zajechaliśmy droga z dworca na Kreuzberg była dość wesoła, z racji sowitego zakrapiania i pech chciał że zgubiłem aparat. Na drugi dzień z moralniakiem z tego powodu i dość dużym kacem odpuściłem już aparat bo no przecież nie będę go szukał po mieście, którego zupełnie nie znam. No i w pewnym momencie przyszła mała dziewczynka z tym aparatem właśnie na skłot na Kreuzbergu, tłumacząc że znalazła aparat i spojrzała w zawartość. No i skojarzyła fakty że pewno kogoś stąd ten aparat. Przykład tego że uczciwość jednak istnieje. Tak jak wspominałem sporo tych historii. Z ostatnich to właśnie koncert na wrocławskich Wagonach. Fantastyczne miejsce. Granie pod wiatą. Świetny klimat. Grałem na wcześniejszej lokalizacji Wagonów we Wrocławiu razem z Nancy Regan. z tego co pamiętam też wtedy było pare ciekawych akcji. Z nami jeździła wtedy ekipa filmowa, robiąca film dokumentalny “Sixth Degrees”, w którym bohaterką m.in. była Martyna “Nens” Załoga a co za tym idzie i my sie załapaliśmy do tego filmu jako Nancy Regan. Swojego czasu latało to na HBO. Fajny wyjazd plus najlepsze co pamiętam to długa rozmowa z Wojtasem – wokalistą Homomilitii na afterze przy bladym świcie 😀 Także reasumując – każdy zagrany koncert to jakaś ciekawa historia.

zespół The Old Crone, fot. dzięki uprzejmości Rafała “Szkiela” Strzemiecznego

Jak oceniasz obecną kondycję płockiej sceny rockowej ? Czy są jakieś bandy, które szczególnie się Tobie podobają (oczywiście oprócz tych w których grasz) oraz którym szczególnie kibicujesz ?

Jest naprawde ok. Brakuje może troche tego młodego pokolenia więcej jesli chodzi o zespoły bo stare wygi co już zjedli zęby na muzyce to wiadomo że mają się dobrze. Mocno kibicuje Concatenation, w którym miałem przyjemność grac, Baalberith, Varnheim, bardzo lubie synthową, solową odsłonę gitarzysty właśnie Varnheim – Patryka Włódarczyka – Spectral Drug, chyle czoła przed talentem Katarzyny Wachol, mocno kibicuje Maćkowi Sosenowi – ogrom motywacji i chęci działania, Leshy jest taką lśniącą perełką u nas w mieście, co za tym idzie solowe poczynania Kosy jako Night Heron to po prostu bomba, The Grandfather – czy jak ktoś woli “Dziadki” – nowy materiał to będzie coś super. Kowerowemu “komando” Bourbon Band, duet Wójcik/Sarniak, Piotr Dąbrowski ze swoją otwartą głową i podejściem do muzyki, “młodziakom” ze Shredlust, Errupted Evil – zło wcielone. Jest w czym wybierać;)

Pytanie obowiązkowe dla wszystkich moich rozmówców. Wymień proszę płockie płyty, które uważasz za najważniejsze i najwartościowsze ?

Takie moje skarby z naszego miasta to przede wszystkim:

Niech Będzie? – Ciekawość Cierpienia

Hazael – Thor

Strajk – Lustro

Lao Che – Gusła

Schrottersburg – Krew (nie grałem na tej płycie więc nie jest to przysłowiowe lizanie się po jajcach;) )

Leshy – Psychopomp

Kanabiplanto – Przyjaciele Jamesa B.

Hope I – Feling

Abberation – Massacre On The Earth

The Thorn – Whenever…

AQQ – Oszukujemy ( mocno niedoceniona płyta )

Varnheim – s/t

Rigor Mortiss – s/t…

Monopium – The Goat…

Alienacja – Blades Shall Speak

Dziękuje uprzejmie i pozdrawiam 😉