
Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie, kiedy po raz pierwszy (a było to wczoraj) usłyszałem nazwę Bourbon Band – Live Music było mniej więcej taka: “ahaaa… pewnie jakaś kapela grająca tzw. muzykę do kotleta”. Jeszcze bardziej utwierdziła mnie w tym przekonaniu, wizyta na ich stronie facebookowej, gdzie można obejrzeć koncert, podczas którego wykonują piosenki świąteczne w scenografii “kominkowo-choinkowej”. Jednak jakie było moje zdziwienie w momencie, w którym na tym nagraniu rozpoznałem twarz m.in. Mateusza “Mattiego” Szulborskiego, niegdyś gitarzystę death metalowej kapeli Black Mad Lice. Postanowiłem zapytać więc chłopaków, skąd pomysł na ten band, który tak bardzo różni się od tego co wykonują/wykonywali w swoich innych projektach muzycznych.
Cześć chłopaki. Szczerze mówiąc, zupełnie nie znam Waszej twórczości. Rozumiem, ze oprócz świątecznych utworów, które można obejrzeć w serwisie YouTube, macie jeszcze w repertuarze coś więcej ? Czy możecie opowiedzieć o muzyce, którą gracie komuś, kto zupełnie nie zna Waszej twórczości?
Mateusz Szulborski: Cześć! Bardzo dziękujemy, że o nas pomyślałeś i zaprosiłeś do rozmowy. W ogóle nas nie dziwi, że nie znasz naszej twórczości, bo nie było dotąd żadnej okazji, żeby zaprezentować się szerszej publiczności. Po pierwszy pandemia zrobiła swoje, po drugie – jesteśmy na tyle nowym projektem, że było to po prostu niemożliwe.
Grzegorz Leliński: Teledysk świąteczny, który udało nam się zrealizować własnymi siłami w pod Płockiem w Hotelu Kawallo był wynikiem tego, że nie chcieliśmy spisać ubiegłego roku totalnie na straty. Chcieliśmy w trakcie świąt dostarczyć ludziom trochę muzyki i dobrej energii, a przy okazji pokazać, że pracujemy, a ten projekt jest bardzo wszechstronny i może sprawdzić się także podczas np. biznesowych spotkań świątecznych. Repertuar który przygotowujemy taki właśnie będzie – bardzo wszechstronny i urozmaicony. Solidnie nad nim pracujemy wykorzystując w pełni lockdown. Ten który usłyszycie w niedzielę podczas finału WOŚP to głównie utwory z naszego „chill’outowego” wcielenia, ale będzie też krótka próbka bardziej tanecznej części. Wszystkie nasze utwory to covery – często w dość zaskakujących wersjach, jak np. utwór zespołu Kiss, zagrany w jazzowej aranżacji. Lubimy nieszablonowe wyzwania, dlatego poza repertuarem, który idealnie sprawdzi się podczas spotkań rozrywkowych, kiedy gramy największe przeboje w klimacie pop, rock i disco, chętnie pojawimy się także na wydarzeniach o oficjalnym charakterze, gdzie dobrze znane wszystkim utwory wybrzmiewają w jazzowo – swingowych aranżacjach.
W jakich okolicznościach powstał band? Kto wpadł na pomysł, żeby wspólnie muzykować pod nazwą Bourbon Band ? Skąd w ogóle ta nazwa?
Mateusz Szulborski: Każdy z nas ma swoje projekty w których gra autorską muzykę, jesteśmy nauczycielami muzyki – ona jest obecna w naszym życiu na co dzień! Nasze gusta muzyczne się uzupełniają, a inspiracje są podobne, dlatego covery często pojawiały się podczas prób. Pomyśleliśmy, że spotkamy się w takim gronie i pogramy utwory ulubionych artystów. Szybko przerodziło się to w regularny projekt, a pandemia dała nam szanse na to, żeby wykorzystać ten czas i zorganizować się na tyle, żeby gdy wszystko się unormuje – być gotowym do grania!
Przemysław Szymański: Każdy z nas posiada kilkunastoletnie doświadczenie, które pozwala nam na dużą swobodę w dopasowaniu się do charakteru wydarzenia na którym ma pojawić się nasza muzyka.
Mateusz Zabłocki: Nazwa „Bourbon Band” w pełni oddaje to co chcemy robić – w naszym uznaniu kojarzy się z profesjonalizmem, elegancją, sugeruje czym jest nasz projekt. O to nam chodziło. Wydaje nam się, że trafiliśmy, bo tak naprawdę nie mieliśmy jeszcze okazji pokazać się na żywo, a już pojawiły się dzięki obecności w mediach społecznościowych, pierwsze telefony i maile. Przekonuje nas to w stwierdzeniu, że na taki projekt jest zapotrzebowanie i bardzo nas to cieszy. Podchodzimy do tego bardzo poważnie i profesjonalnie. Chcemy działać kompleksowo – mamy własne zaplecze sprzętowe, swojego akustyka, oświetleniowca, managera. Otoczyliśmy się ludźmi, którzy w pełni rozumieją ideę projektu. Nie ma dla nas złego miejsca do grania, jeśli ludzie będą chcieli nas słuchać i dobrze się bawić. Jesteśmy profesjonalnym coverbandem, który na pewno doskonale sprawdzi się podczas wszelkiego rodzaju eventów biznesowych, uroczystych gali, bankietów, ale też kameralnych spotkań. Padły już też pytania o przyjęcia weselne – czy zgodzilibyśmy się zagrać? Oczywiście! Mamy nawet kompleksowe rozwiązania na takie uroczystości – na stałe współpracuje z nami DJ, który nas wspiera. Odbiegamy od stereotypu zespołu weselnego właściwie pod każdym względem, ale tak to ma właśnie wyglądać.

Na Waszym profilu widniejecie pod nazwą Bourbon Band – Live Music. Czy to oznacza, że gracie tylko na żywo i nie panujecie żadnych nagrań studyjnych 🙂 ?
Grzegorz Leliński: Tak. Stawiamy na muzykę na żywo. Oczywiście niebawem będzie można usłyszeć znacznie więcej naszego grania – głównie w formie video na naszych kanałach społecznościowych – musimy przecież docierać do słuchaczy, ale nie planujemy wizyt w studiu nagraniowym. Technika poszła do przodu – rejestrujemy naszą muzykę własnymi środkami. Przynamniej na ten moment, a co wydarzy się w przyszłości? Zobaczymy!
Kojarzę Was z różnych innych projektów muzycznych, które tworzycie/tworzyliście w naszym mieście. Możecie o nich opowiedzieć?
Grzegorz Leliński: Mój macierzysty zespół to oczywiście „The Grandfather”. Gramy muzykę z nutą starej szkoły bluesowej w klimacie hard-rock/blues/grunge. Jako basista stanowię w nim trzon sekcji rytmicznej. Współpracowałem i nadal współpracuje jako muzyk sesyjny z wieloma zespołami począwszy od klimatów gospel przez bluesa, rocka, aż po ciężkie brzmienia. Poza tym – jestem basistą, instruktorem i pedagogiem z ponad 20-letnim doświadczeniem w nauczaniu dzieci i młodzieży.
Mateusz Szulborski: Jeszcze do niedawna byłem gitarzystą zespołu metalowego „Black Mad Lice”, który zawiesił swoją działalność. Na co dzień jestem realizatorem dźwięku w „Garaż Studio”, gdzie współpracuje od lat z Tomaszem Sarniakiem i akustykiem w klubie „Rock’69”. Muzyka na co dzień – z zamiłowania, z pasji, służbowo i prywatnie. Z wykształcenia jestem pedagogiem. Uczę muzyki w szkole podstawowej i nie tylko. Czynnie współpracuje z dziećmi i młodzieżą w placówkach oświatowych i prywatnych, gdzie pełnię funkcję instruktora gry na gitarze i dzielę się swoją wiedzą w posługiwaniu się innymi instrumentami.
Mateusz Zabłocki: Jestemlektorem i specjalistą w zakresie głosu, trenerem techniki mowy, śpiewu, wystąpień publicznych i nie tylko. Prowadzę swoją działalność pod nazwą „Głososfera”. Od dawna jestem zaprzyjaźniony z płocką sceną dzięki działalności wokalnej w wielu projektach. Od wielu lat specjalizuje się w tematyce reklamowej i dubbingowej, realizując nagrania lektorskie. Doskonale rozumiem potrzeby osób pracujących głosem, znam ich obawy przed wystąpieniami, rozpoznaje sytuacje, w których stres wpływa na ciało i aparat mowy oraz identyfikuje blokady utrudniające otwarcie głosu. Jestem też dumnym wokalistą zespołu „The Grandfather”.
Przemysław Szymański: Jestem dyplomowanym pianistą i saksofonistą, a muzyka towarzyszy mi od najmłodszych lat. Od ponad dekady jestem czynnym muzykiem w szeroko rozumianej branży eventowej – są projekty z którymi współpracuje regularnie, ale też takie w których pojawiam się jak muzyk sesyjny.
W najbliższy weekend wystąpicie w studiu koncertowym w Płockim Ośrodku Kultury i Sztuki podczas kolejnego Finału WOŚP. Możecie coś powiedzieć o tym wydarzeniu? Gdzie będzie można obejrzeć ten koncert (bo rozumiem, że będzie on transmitowany tylko ON LINE, w związku z obostrzeniami covidowymi) ?
Przemysław Szymański: Tak.Z oczywistych względów tegoroczny WOŚP odbędzie się wyłącznie w formie on-line. Rozmawialiśmy o tym i żaden z nas nie przypomina sobie sytuacji w której grał do pustej sali, ale po pierwsze – będzie to dla nas wyzwanie i nowe doświadczenie jednocześnie, a po drugie – cieszymy się, że możemy wesprzeć w ten sposób akcję Jurka Owsiaka. Działamy w jego drużynie od dawna, każdy nas co roku w jakiś sposób dokładał swoją cegiełkę i tym razem nie będzie inaczej. Orkiestra zagra mim przeciwności losu, dzięki ogromnemu wkładowi ludzi, którzy tworzą ją od wielu lat – także w Płocku. Jesteśmy wdzięczni, że o nas pomyślano i przyjęliśmy to zaproszenie bez najmniejszego wahania. Nasz występ będzie można śledzić w Internecie na kanałach Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki. My pojawimy się na scenie ok. 17:30, ale zachęcamy do oglądania wszystkich występów, które rozpoczną się w południe. Naprawdę warto!