fot. archiwum zespołu
Istnieją/istniały w naszym mieście zespoły, których nazwa, zasłyszana po raz pierwszy, automatycznie wywołuje uśmiech na twarzy. W moim przypadku było tak z Podwórkowymi Chuliganami, Al Bundy, Necrosodoministical Slaughter (nauczyłem się tej nazwy na pamięć, łamiąc w międzyczasie kilka razy język ;-)). Jednak prym wśród zespołów posiadających „oryginalną” nazwę, bez wątpienia wiedzie zespół Kto Nie Kocha Pieszczocha. Pierwszy raz o zespole usłyszałem przy okazji ich koncertu, który odbył się w (nieodżałowanym przeze mnie) teatrze Per Se, mającym swoją siedzibę w niebieskim budynku na ulicy 3-go Maja. Przyznam szczerze, że nie szczególnie przypadła mi ich muzyka do gustu, a wybrałem się tam, żeby zobaczyć w akcji Jacka Sokołowskiego (perkusistę m.in. takich bandów jak Rigor Mortiss, Gate, Hazael). Również wydana przez nich w 2015 roku płyta pt. „Surowe Ścierwo” nie była tym, czego miałbym ochoty posłuchać w pracy, w domu czy w aucie. Niewiele więc spodziewałem się po najnowszym materiale zespołu, który ukazał się miesiąc temu pt. „Materia poddana wstępnej obróbce”. Jednak ku mojemu zaskoczeniu materiał ten zdecydowanie przypadł mi do gustu. Nie jest już tak jednolity jak poprzednia płyta (chociaż nadal nie brakuje „pieszczochowych” riffów). W warstwie dźwiękowej dzieje się zdecydowanie więcej niż w poprzednich wydawnictwach zespołu. Ogromne wrażenie wywarł na mnie utwór Pit-37, który przesłuchałem kilka razy z rzędu. W porównaniu z „punkową łupanką” znaną z poprzedniej płyty, można śmiało nazwać go niezłym eksperymentem dźwiękowym, który świadczy o otwartości i zdolnościach artystycznych muzyków. Nie będę się we wstępie rozpisywał o tym krążku, tylko od razu zaproszę Was do zapoznania się z moją recenzją tej płyty, a przede wszystkim do zaznajomienia się z jej dźwiękami (tutaj). W związku z premierą tego krążka postanowiłem porozmawiać z założycielem zespołu Michałem „Kociakiem” Kotem o początkach zespołu (które przypadły na przełom lat 80/90), płockiej scenie rockowej lat 80tych, okresie absencji w graniu oraz reaktywacji bandu i najnowszej płycie. Wysłałem Kociakowi zestaw kilkunastu pytań, ale zamiast odpowiedzi na nie, dostałem istne opowiadanie na temat zespołu KNKP, zawierające kwintesencję tego, czego chciałem się dowiedzieć o zespole. W związku z tym postanowiłem wrzucić je w takiej wersji w jakiej je otrzymałem, bez typowej dla wywiadu formy: pytanie-odpowiedź. Oddaje w takim razie głos Kociakowi.
KNKP powstało na przełomie 1986/87 w składzie : Michał Kot(KOCIAK) – gitara, Zbigniew Burżacki (BURŻA) – bas, Paweł Sadowski (SIWY) – wokal oraz Adam Mikołajewski (MIKOLAJ) – perkusja.
Nazwa wywodzi się od pieszczochów słusznie minionego systemu. Ludzi bez kręgosłupa, konformistów, którzy za łatwiejsze życie i wyjazdy do demoludów nosili czerwone sztandary i zakładali czerwone krawaty, które my chcieliśmy zacisnąć pozbawiając ich tchu.
Zatwierdzenia nazwy odbyło się podczas szkolenia BHP w Fabryce Maszyn Żniwnych w Płocku, w którym ja i Burża uczestniczyliśmy jako uczniowie Technikum Elektrycznego. Przeprowadziliśmy tajne głosowanie i nasi koledzy, kwalifikowaną większością głosów, opowiedzieli się za moją propozycją czyli Kto Nie Kocha Pieszczocha.
Nasze pierwsze próby, co ciekawe, odbywały się w nieistniejących już dziś budynkach należących do parafii rzymskokatolickiej tzw. „Stanisławówki”. Próbowały tam również inne punkowe płockie kapele (nazw nie pomnę). Do pewnego czasu nikt nie wnikał co tam się wyprawia. Później zamknięto tę oazę wolności, a może nawet anarchii.
Pierwszy koncert zagraliśmy w DK w Gostyninie jako zespół instrumentalny (tak było w papierach) gdyż panowie i panie z Urzędu Cenzury uznali, że nie godzi się publiczne wykrzykiwać: „…ulicami przemykają czołgi by generałowie spać spokojnie mogli” „nadchodzi dzień apokalipsy imperium wschodu kona” itd.
Później próbowaliśmy w SDK przy ul. Krzywoustego nastąpiło to na skutek sukcesu w przeglądzie kwalifikacyjnym. Szczerze mówiąc nie śledziliśmy lokalnego „rynku muzycznego” . Zwróciliśmy jednak uwagę na kapelę Stan W z Gąbina skąd podebraliśmy wokalistę niejakiego Kamę, kiedy to rozstaliśmy się z Siwym. Słuchaliśmy oczywiście Armii, Dezertera, Siekiery, ale również Apteki, Bielizny, Variete. Dużą sprawą było odkrycie Bad Brains, Nomaensno, Fugazi tego słuchaliśmy i trochę nam tej ekspresji brakowało w polskiej muzyce.
Po krótkim epizodzie z Kamą ( kolega okazał się nieco brunatny) nadszedł czas na pożegnanie z Mikołajem. Zakwalifikowaliśmy się na kultową wówczas imprezę Mokotowska Jesień Muzyczna w W-wie. O tym, że gramy dowiedzieliśmy się miesiąc przed wydarzeniem, okazało się, że Mikołaj gra właśnie wtedy koncert w DK im. Króla Maciusia I lub Piotrusia Pana w Płocku z innym bandem. Mikołajowi powiedzieliśmy żegnaj, jego miejsce zajął (jedyny znany nam perkusista) Sokół (Jacek Sokołowski) , z którym męczę się do dziś.
W 1989 roku w Miejskim Domu Kultury w Płocku nagraliśmy demo, którego realizatorem był pan Kralka. Byliśmy mega zadowoleni z nagrania gdyż pierwszy raz było coś słychać. Mieliśmy też jedną próbę w owym animatorem kultury, jednak po dwóch godzinach grania z metronomem młodzi punkowcy powiedzieli dość i więcej tam się nie pojawiliśmy.
Do 1990 roku zagraliśmy kilka lub kilkanaście koncertów w Płocku, Gostyninie i Sierpcu. Utkwił mi w pamięci szczególnie jeden, ten w Domu Technika gdzie poprzedzaliśmy FL (nie muszę chyba rozwijać) i KSU. Przed koncertem poszedłem do „garderoby” i poprosiłem Siczkę o kamerton w celu nastrojenia mego instrumentu. Starszy brach wziął moją gitarę podłączył do swego urządzenia strojącego i po około 2 minutach stwierdził, że tej gitary nie da się nastroić dokładnie, ale zrobił co się dało. Za co jestem do dziś mu wdzięczny. Gdy zagraliśmy było ok, w jednej z pieśni odgrywałem fragment hymnu najjaśniejszej RP, a później dowiedziałem się, że KNKP to chyba kapela faszystowska. Ta sytuacja nas rozśmieszyła, a zarazem zasmuciła i to był ostatni koncert na, którym graliśmy numer o tytule „ Argentyna”.
W czerwcu 1990 zakończyliśmy edukację na szczeblu szkoły średniej. Studia, praca itp. Granie poszło w kąt.
W 1993 lub 1994 graliśmy znowu lecz z premedytacją odrzucaliśmy możliwość występów publicznych. Z tego okresu pochodzą dwie pieśni znajdujące się na płycie wydanej w 2015 o nazwie „Surowe Ścierwo”.
Poważna decyzja o reaktywacji zapadła w 2012 roku ja i Burża wzięliśmy się poważnie do roboty. Po kilku miesiącach złapaliśmy kontakt z Sokołem, który entuzjastycznie odniósł się do pomysłu wspólnego grania.
Przygarnął nas Michał Kublik, a Rock 69 stał się naszym muzycznym domem.
Pierwszy koncert, po reaktywacji, zagraliśmy chyba w 2013 w Lublińcu w pubie naszych znajomych, później były rockowe ogródki kilkanaście koncertów w W-wie kilka w Płocku i pojedyncze w innych miejscowościach.
Jak już w wspomniałem w 2015 w studio Hagal nagraliśmy „Surowe Ścierwo” podczas nagrywania doszło do smutnego wydarzenia, rozstania z Burżą. Chcieliśmy iść dalej, ale chyba innymi drogami. Od powstania KNKP byliśmy w tym wydarzeniu zawsze razem dlatego decyzja o rozstaniu ze Zbyszkiem była dla mnie bardzo trudna i do końca nie wiem czy słuszna.
Od 2016 gra z nami bardzo utalentowany i pracowity młody człowiek Michał Śmigrodzki (Śmigło). Wniósł on wiele świeżości do nasze grania i szybko stał się integralną częścią KNKP. Obecny (i chyba ostateczny już) skład KNKP to:
Michał Kot KOCIAK – gitara wokal
Jacek Sokołowski (SOKÓŁ) – perkusja
Michał Śmigradzki (ŚMIGŁO) – bas wokal
W wyniku pandemii Sokół wyprodukował kolejną naszą płytę „Materia Poddana Wstępnej Obróbce”. Materiał na nią nagraliśmy w Hagal Studio w 2018 roku i tak naprawdę nie mieliśmy pewności, czy będzie z tego dobra płyta. Gdy w maju Sokół zaczął przesyłać zrobione pieśni okazało się jest ok. Mocnym punktem wydawnictwa jest oprawa graficzna. Autorką jest mieszkająca w W-wie Agnieszka Wyszła, która nie tylko zgodziła się na udostępnienie jednego ze swych obrazów, ale również kompleksowo zaprojektowała grafikę płytki. Na trop artystki wpadł Sokół i jednogłośnie orzekliśmy, że jej dzieło jest cudownie cudowne.
Zawsze irytowało mnie opisywanie, segmentowanie, porządkowanie i analizowanie muzyki. Graliśmy, gramy i grać będziemy bez kalkulacji, bez planu, bez wytycznych. Robienie przez nas muzyki wygląda zawsze tak, że ja przynoszę jakiś pomysł (pieśń z tekstem) i gramy. Często bywa tak, że produkt finalny jest zupełnie inny niż pierwotny pomysł, każdy daje coś od siebie odbija swoją pieczęć. Zdarza się, że pomysł nie budzi poruszenia, wówczas o nim zapominamy.
Różnica pomiędzy „Surowy Ścierwem” a „Materią poddaną wstępnej obróbce” nie jest według mnie żadną rewolucja. Tak czuliśmy wówczas, tak czujemy teraz, pewnie inaczej będziemy czuć jak zabierzemy się za nagrywanie trzech kolejnych płyt, na które materiał czeka.
Co do koncertowania, gramy gdzieś od czasu do czasu średnio dwa razy w roku, można by było częściej, ale albo nas gdzieś nie chcą, albo my gdzieś nie chcemy. Generalnie nie mamy parcia, a czasu mamy wiele przed sobą. Wszak jesteśmy wiecznie młodzi, a klękniemy jedynie nad swymi grobami, czego też wszystkim życzymy.
Dodaj komentarz